
Na początek dnia – opowieść o zgubieniu kapelusza i odnalezieniu churros
Czy zdarzyło wam się kiedykolwiek próbować dogonić kapelusz gnany przez śródziemnomorski wiatr w ciasnych uliczkach Barcelony? W właśnie taki sposób zaczęła się moja pierwsza poranna przygoda kulinarna w tym mieście. Słomkowy kapelusz, zakupiony w pośpiechu tuż przed lotem, uciekł, toczył się jak komiczny kłębuszek przez gwarne gotyckie uliczki. Zatrzymał się dopiero pod stoiskiem serwującym świeże churros. Przeznaczenie?
Podniosłem kapelusz, z dumą nałożyłem go na głowę i od razu zdecydowałem: niech będzie churros na śniadanie! Wystarczyło kilka chwil, bym zanurzył chrupiące paluchy w gęstej, gorącej czekoladzie. Już wtedy wiedziałem, że śniadania będą w Barcelonie czymś więcej niż tylko początkiem dnia.
Kulinarne perły Barcelony – najciekawsze lokale na smaczne śniadanie
El Quim de la Boquería – targowisko smaków i ludzi
Nie można mówić o barcelońskiej kuchni bez wspomnienia o Targu La Boquería. Barwny, hałaśliwy, pachnący świeżymi owocami morza i przyprawami – to właśnie tu natrafiłem na El Quim. W środku niewielkiego targowego baru zjadłem najwspanialsze jajka sadzone z kalmarami. Właściciel Quim Rodriguez, machając kolorową ściereczką i jednocześnie mieszając jajka, rzucił mi z uśmiechem: „Nie potrzeba talentu kulinarnego, jeśli masz dobre składniki – u nas je znajdziesz!”.
Brunch & Cake – instagramowy raj z avocado toastem w tle
Jeśli sądzicie, że brunch jest nudny, to znaczy, że nie trafiliście jeszcze do Brunch & Cake. Lokal przyciąga swymi pastelowymi wnętrzami oraz jedzeniem wyglądającym jak dzieła sztuki. „Tworzymy jedzenie, które kochają aparaty fotograficzne, ale najbardziej jednak Wasze kubki smakowe”, powiedziała mi kelnerka Maria. Toast z chrupiącego pełnoziarnistego chleba pokryty grubo kremowym awokado ze świeżymi kiełkami i kolorowymi przyprawami sprawił, że chciałem rzucić wszystko i zostać influencerem kulinarnym.
Can Dendê – skarb Poblenou z amerykańskim twistem
W dzielnicy Poblenou nieopodal barcelońskiej plaży ukryty jest mały bar prowadzony przez brazylijską parę, zakochaną w kulturze brunchu. Eggs Benedict z dodatkiem chrupiącego bekonu i pikantnym sosem hollandaise z dodatkiem mango? Takie rzeczy tylko w Can Dendê. Kelner José z rozbrajającą szczerością ostrzegł mnie: „To będzie eksplozja smaków. Gotowy?”. Potwierdzam – to była prawdziwa eksplozja.
Granja Petitbo – miejsce z charakterem i szczyptą historii
Coraz bardziej zakochany w Barcelonie trafiłem pewnego dnia do Granja Petitbo, dawnej stajni zamienionej w stylową kawiarnię. Gwar rozmów mieszał się tu z parującymi aromatami kawy i świeżo wypiekanego chleba. Ich naleśniki z mascarpone i malinami były równie dobre jak historia tego miejsca, opowiedziana przez właścicielkę: „Rodzina mego pradziadka sprowadzała tu konie pocztowe. Teraz serwujemy kawę, choć czasem ktoś żartuje, że w środku nocy słyszy jeszcze końskie kopyta…”.
Anegdoty o zagubionych bagażach, językowych wpadkach i śniadaniowym szczęściu
Podczas tych kilku dni w Barcelonie zdarzyło mi się wiele zabawnych sytuacji, na czele z prośbą o „jajecznicę bez jajek” (mój kataloński był jeszcze wtedy daleki od perfekcji) lub z zamieszaniem hotelowym, gdy pomylono mój bagaż z bagażem pewnego francuskiego turysty. Dzięki temu zyskałem nowego przyjaciela, który polecił mi niezwykłą kawiarnię Bracafé, którą również gorąco rekomenduję.
Praktyczne wskazówki na koniec podróży – i garść osobistych refleksji
Zakończę tę opowieść praktyczną radą: jeśli naprawdę chcesz przeżyć Barcelonę, unikaj śniadań w hotelach. Tutaj każdy dzień warto zaczynać nowym smakiem i zapachem. Eksperymentuj, pytaj, zgub się choć raz – na końcu każdej uliczki może czekać twoje nowe ulubione śniadanie.
Do Barcelony można się łatwo dostać liniami lotniczymi takimi jak LOT, Lufthansa, Iberia oraz tanimi przewoźnikami jak Ryanair czy WizzAir (z wielu europejskich miast).
A mój kapelusz? Nadal go mam. Nie opuszcza mnie już na krok – podobnie jak wspomnienia o barcelońskich porannych smakach.