
Śnieg pod palmami? Czyli jak trafiłem na południowe stoki Andów
„Narciarstwo w Ameryce Południowej?” – przyznaję, że za pierwszym razem, gdy usłyszałem o tym pomyśle, wydało mi się on równie szalone, jak poranny spacer po dżungli w klapkach. Moja wiedza geograficzna, nadszarpnięta wieloma podróżami, ograniczała się do przekonania, że tamtejsze kraje słyną raczej z salsy, steków, kawy i roztańczonych festiwali w kolorowych strojach, niż ze stoków narciarskich i sportów zimowych.
Wszystko jednak się zmieniło, kiedy pewien argentyński przyjaciel, o imieniu Fernando (którego dziadek podobno trenował lame na rodeo), spojrzał na mnie z pełną powagą i rzekł: „Amigo, jeżeli myślisz, że Alpy są najlepszym miejscem na świecie do jazdy na nartach, to znaczy, że nigdy nie widziałeś Andów w Chile albo Argentynie”. Wyzwanie przyjąłem natychmiast.
Niezapomniane atrakcje narciarskie: chilijskie Valle Nevado i argentyńskie Bariloche
Narciarskie eldorado – Valle Nevado w Chile
Valle Nevado, zaledwie półtorej godziny przez krętą drogę od Santiago, powitało mnie słońcem, doskonale spreparowanymi stokami oraz pogodą, która sprawiała, że przyjemnie było opalać twarz, a jednocześnie mieć kilkanaście centymetrów świeżego puchu pod nartami. Pachniało przygodą i mate, które przewodnicy sączyli raz po raz w przerwach między zjazdami.
„Przyjacielu, nauczyłem się jeździć, zanim nauczyłem się chodzić” – powiedział mój instruktor Luis, który najwidoczniej uznał za swoją misję nauczenie mnie wszystkich lokalnych sztuczek narciarskich, łącznie z obowiązkowym wypiciem kieliszka „pisco sour” na szczycie góry „dla odwagi”. Nie można nie kochać takiej pedagogiki.
Smak Patagonii – Bariloche w Argentynie
Argentyńskie Bariloche przyciąga nie tylko stokami, ale także legendarnego rozmiaru steakami, które serwują w tutejszych knajpkach. Po wymęczających godzinach na stokach Cerro Catedral, w malowniczym drewnianym schronisku zostałem niemal siłą nakarmiony przez sympatycznego kucharza Jorge, który z uśmiechem wąsatego pirata powiedział: „Jest takie patagońskie powiedzenie: 'Gringo, który nie zjadł porządnego asado, nigdy naprawdę nie jeździł na nartach’.” Więc cóż, uznałem, że to również jest część lokalnego doświadczenia.
Kulinarne szaleństwo na stokach
Byłoby grzechem nie wspomnieć o kuchni chilijskiej i argentyńskiej. Empanadas jedzone w ośnieżonych altanach tuż przy szlakach, gorące cazuelas ogrzewające dłonie, wyśmienite wino czerwone z doliny Maipo serwowane wieczorami w rustykalnych restauracjach.
Pewnego wieczoru w jednej z restauracyjek w Pucon zdarzyła mi się anegdota, o której do dziś opowiadam. Kelner, sympatyczny chłopak o imieniu Diego, błędnie zrozumiał mój akcent, gdy próbowałem zamówić deser. Zamiast tortu czekoladowego otrzymałem „choripan” – tłustą kiełbaskę w chrupiącej bułce z ostrą pastą chimichirri. Całe szczęście atmosfera była tak przyjazna, a posiłek niespodziewanie dobry, że postanowiłem udawać, iż był to mój pierwotny zamysł.
Transport i komunikacyjny chaos
O ile same ośrodki narciarskie działają gładko jak szwajcarski zegarek, o tyle transport lokalny potrafi zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonego podróżnika. W Bariloche autobusy mają osobliwy zwyczaj przyjeżdżania albo piętnaście minut przed czasem, albo godzinę po nim. Miejscowy właściciel sklepiku ze sprzętem narciarskim, Juan Carlos, mrugając do mnie, stwierdził wdzięcznie: „Jeśli chcesz być punktualny, Amigo, zainwestuj raczej w lamę niż w zegarek”.
Garść praktycznych porad
- Pamiętajcie, by zabrać krem przeciwsłoneczny – słońce w Andach bywa zdradliwe.
- Nie bójcie się lokalnych specjałów, ale miejcie ze sobą rozmówki hiszpańskie – unikniecie nieporozumień kulinarnej natury.
- Zawsze trzymajcie zapas gotówki – płatności kartą działają, ale potrafią odmówić współpracy w najmniej dogodnym momencie.
Podsumowanie: czy warto?
Czy narciarstwo w Ameryce Południowej to idealny wybór na zimowy urlop? Nigdy nie myślałem, że jadąc na drugi koniec świata, odnajdę idealną mieszankę słynnego południowoamerykańskiego luzu z perfekcyjnie przygotowanymi stokami.
Z własnego doświadczenia wiem, że już sam lot w otoczeniu chilijskich i argentyńskich gór to ekscytujące wprowadzenie do narciarskiej przygody. Najłatwiej dotrzeć tu regularnymi liniami jak LATAM, KLM, Iberia czy Air France ze wszystkich większych europejskich lotnisk do Santiago w Chile czy Buenos Aires w Argentynie.
Tak więc, drogi czytelniku, jeżeli marzysz o narciarskiej przygodzie okraszonej wyjątkowym klimatem Ameryki Południowej, przestań się wahać. Pakuj walizki, smaruj narty, ćwicz hiszpańskie frazy i pamiętaj: jeśli dostaniesz kiełbasę zamiast deseru, po prostu zjedz ją z uśmiechem.