
Czy można zgubić się w mieście, które nigdy nie śpi?
Zadaję sobie to pytanie, pocąc się lekko, wędrując w nerwowym pośpiechu ulicami West Village. Było późne popołudnie, a ja bezradnie obracałem w dłoni mapę, która zdawała się bardziej przypominać abstrakcyjne malowidło niż rzeczywistą topografię Greenwich Village. „Hej, kolego, mapa Ci się chyba trochę zestarzała!” – usłyszałem nagle pogodny głos starszego mężczyzny w tweedowym kapeluszu, siedzącego na progu sklepu z antykami. Zaraz potem dodał: „Greenwich Village to takie miejsce, że nawet nowojorczycy bywają tu zagubieni. Ale ty chyba raczej turysta, co?” Tak rozpoczęła się moja fascynująca podróż po Downtown NYC – obszarze pełnym kontrastów, kolorów oraz smaków, który składa się z dwóch niezwykle żywych dzielnic: East Village i West Village.
West Village – labirynt romantycznych uliczek
Spacer zabytkowymi uliczkami
Ceglaste domy z zielonymi pnączami, brukowane alejki, gęsta sieć krętych przecznic. West Village zachowuje spokój, prawie wbrew zgiełkowi Manhattanu. Spacer tutaj przypominał trochę spacer po londyńskim Soho, choć z charakterystyczną nowojorską szorstkością. W tle szmer rozmów z okolicznych kawiarenek miesza się z dźwiękiem gitarowego solo z pobliskiego ulicznego koncertu.
Legendarny Washington Square Park
Gdy trafiam do Washington Square Park, szybko zdaję sobie sprawę, że znalazłem pulsujące serce West Village. Artystki szkicujące portrety turystów, jazzmani improwizujący pod łukiem triumfalnym, studenci zanurzeni w książkach. Zewsząd dolatywał zapach kawy i cynamonowych donutów, a gdzieś bardziej dyskretnie, ale wyraźnie – marihuany. Przypomniała mi się najzabawniejsza sytuacja, gdy mój kuzyn – turysta z Polski, wraz ze znajomymi narzekali, że pączki w Dunkin Donuts „są wyjątkowo wesołe” zachowując się coraz weselej – jak się okazało, kupili przekąski u lokalnej, mocno „zrelaksowanej” staruszki, która z uśmiechem je sprzedawała.
Smak West Village – od pizzy do kanapek z bajgla
To prawdziwy raj kulinarny. W Joe’s Pizza zjadłem prawdopodobnie najlepszą margheritę poza Neapolem. W Zabar’s niezapomniana kawa i kanapka z bajglem oraz łososiem sprawiły, że poczułem się jak prawdziwy nowojorczyk. Podczas mojego „rytuału śniadaniowego” kelner Rudy rzucił półżartem: „You don’t choose the bagel, friend. The bagel chooses you.” I chyba miał rację. Do tej pory myślę o nim z tęsknotą.
East Village – buntownicza młodsza siostra Manhattanu
Sztuka ulicy i subkulturowy chaos
Zaledwie kilka kroków dalej znajduje się zupełnie odmienna atmosfera. East Village jest jak hałaśliwy koncert punka, podczas gdy West przypomina jazzową kołysankę. Murale Jean-Michela Basquiata, graffiti Banksy’ego i “zaangażowane społecznie” wlepki dekorujące sygnalizatory świetlne sprawiają, że oczy aż kręcą się od nadmiaru bodźców.
St. Mark’s Place – uliczne życie pełne niespodzianek
Przechadzając się St. Mark’s Place, mijam salon tatuażu, sklep vintage z winylami oraz legendarny nowojorski automat – restaurację, w której dania kupuje się bez kontaktu z kelnerem. To tutaj spotkałem właścicielkę małej cukierni, Helen. „East Village is still crazy,” oznajmiła, machając dłonią odzianą w ekstrawaganckie pierścienie w moim kierunku. „But it’s good crazy, you know? Musisz pożyć trochę szaleństwa, żeby naprawdę doświadczyć Nowego Jorku.”
Kulinarne szaleństwo Wschodniej Wioski
East Village nie pyta o kulinarne zasady – tutaj sushi je się obok francuskiego croissanta z Nutellą. Słynne Momofuku Noodle Bar Davida Changa oferuje ramen, który jest wart ustawienia się w kolejce, zaś klimatyczny Katz’s Deli to miejsce, gdzie podają kanapki z pastrami większe niż twoja głowa. Przypomniałem sobie, jak kelnerka zareagowała na mój wyraz twarzy, podając jedną z takich kanapek: „Don’t look so surprised, honey, this is New York.”
Praktyczne wskazówki, czyli jak się nie zgubić (chyba, że tego chcesz)
- Metro: Linie A, C, E oraz F są najlepsze dla zwiedzania Village.
- Pieszo: Najlepszym sposobem na poznanie okolicy jest po prostu… zabłądzić!
Małe podsumowanie bez podsumowania
Podczas mojej kolejnej wizyty już nie korzystałem z kolorowej mapy. West i East Village po prostu mnie do siebie przyciągnęły i tym razem postanowiłem zgubić się już na samym początku – celowo i bez wahania. Ostatecznie, jak powiedział mi postarzany przez podróże sprzedawca książek na Union Square: „Nowy Jork trzeba smakować bez mapy. Wtedy pokazuje swoje najlepsze strony.” Z Polski dostaniemy się do Nowego Jorku bezpośrednio regularnymi lotami LOT-u z Warszawy lub liniami Lufthansa, Delta Airlines, KLM z przesiadką.