
Czy pingwiny mogą być luksusowe? – czyli zimowy luksus na końcu świata
Nową Zelandię odwiedziłem pierwszy raz latem i wtedy wydawało mi się, że kraj ten utkany jest wyłącznie ze złota słońca, zielonych pasm lasów deszczowych i błękitnych lagun. Pewnego dnia jednak, niemal przez przypadek i na skutek pewnych zaskakujących błędów językowych (nigdy nie zgłębiajcie zbyt intensywnie maoryskiego słownictwa w autobusie, bo z przypadkowej wymowy łatwo powstanie komiczne nieporozumienie), trafiłem tam w zimie. Wtedy odkryłem, że ta malownicza kraina potrafi się stroić w majestatyczną, luksusową zimową pelerynę białego puchu.
Podróż rozpoczęła się dość interesującą przygodą na lotnisku w Christchurch, gdzie mój bagaż powędrował przez pomyłkę do „Kristiansand” – w Norwegii. „Zimą z Norwegii do Nowej Zelandii! To jakiś nowy rekord!” – stwierdził ze śmiechem mój taksówkarz Bruce, gdy opowiadałem mu tę historię, jadąc do eleganckiego hotelu The George, który słynie z najlepszych widoków na rzekę Avon.
Królowa Gór i światowy splendor – Queenstown
Następnego poranka moje kroki (tym razem zaopatrzone w nowe termiczne skarpety) zaprowadziły mnie prościutko do Queenstown. Już sam widok tego miejsca wprawia w oszołomienie: mroźne powietrze skrzypi lekko pod butami, a śnieg szeleści jak lukrowa polewa pod stopami. To alpejskie miasteczko otoczone szczytami Remarkables i jeziorami przypominającymi tafle luster, to prawdziwa mekka zimowego luksusu.
Narty na obcasach – luksusowe kurorty narciarskie
Queenstown oferuje atrakcje na miarę Hollywood: od wytwornych apartamentów w Eichardt’s Private Hotel, przez relaksujące spa i najlepsze drinki świata – aż po rozmowy przy kominku, które zawsze zaczynają się od „Pamiętam jak…”. Sam o mało nie wywołałem międzynarodowego skandalu dyplomatycznego na kolacji degustacyjnej w Amisfield Bistro, gdy uprzejmie zapytałem miejscowego winiarza, czy „Tokaji” to miejscowa odmiana owiec. Do dziś słyszę, jak śmieje się obsługa restauracji.
Śmigłowcem przez Alpy Południowe
Nic nie krzyczy głośniej luksusem niż prywatny lot helikopterem ponad Alpami Południowymi, z lądowaniem na dziewiczym lodowcu. Widoki zapierają dech, a powietrze pachnie świeżością, chłodną czystością i czymś niezidentyfikowanie eleganckim – jak gdyby Chanel wprowadził linię perfum „Alpejskie powietrze”. „Wiesz, nasi piloci to najlepsi kierowcy na całej południowej półkuli. Ale mówią tak o sobie wszyscy piloci helikopterów”, mrugnął wesoło pilot Dave.
Maoryski luksus – Rotorua zimą
Podróżując zimą po Nowej Zelandii, nie można minąć Rotorua. Starożytne krajobrazy, gorące źródła i historyczna kultura Maorysów tworzą tu dziwaczną, lecz interesującą mieszankę luksusu i tradycji. W Wai Ora Lakeside Spa Resort okazało się, że ceremonia picia herbaty może być nie tylko ceremonialnym wydarzeniem, ale całkowicie fascynującym dodatkiem do luksusowego wieczoru: para buchająca z filiżanek mieszała się efektywnie z parą unoszącą się nad gorącym źródłem.
„Tutaj nawet zimą czujemy się zawsze ciepło i luksusowo” – zauważyła uśmiechnięta właścicielka lokalnej kawiarni Debbie, serwując mi kawę flat-white, która swoją puszystością dorównywała świeżemu śniegowi na szczytach.
Lodowce z hollywoodzkim rozmachem – Fox Glacier i Franz Josef Glacier
Dwa majestatyczne lodowce na zachodnim wybrzeżu, Fox i Franz Josef, przypominają scenografię filmową, za którą sam Peter Jackson chętnie wręczyłby Oscara. Spacer z przewodnikiem po powierzchni lodowca (wyposażony w luksusowe buty, które mają tyle kolców, że poczułem się jak postać z gry komputerowej) to przeżycie niemal filmowe. Warto zatrzymać się w Te Waonui Forest Retreat, hotelu luksusowym położonym w samym sercu dzikiej, zielonej puszczy z brytyjską elegancją.
Podsumowanie w luksusowym stylu
Nowozelandzka zima udowodniła mi, że luksus to nie tylko pięciogwiazdkowy hotel czy kawior na śniadanie. To także naturalne piękno, czyste powietrze, urokliwi ludzie i lekkie perypetie, które zamieniają podróże w niezapomniane historie. Wystarczy wyruszyć w tę jedyną w swoim rodzaju podróż, najlepiej liniami Emirates, Qatar Airways czy Air New Zealand, oferującymi regularne połączenia wizytówką kiwi: Auckland czy Christchurch.
Bo luksus zimą w Nowej Zelandii smakuje jeszcze lepiej, gdy za oknem delikatnie pada śnieg, a ty próbujesz właśnie zrozumieć, czy pingwin żółtooki ma faktycznie oczy w tym kolorze…